oczywiĹcie, tak rozpoznajÄ siÄ efenselè. Razem.
oczywiĹcie, tak rozpoznajÄ siÄ efenselè. Razem. Fargi, z ktĂłrÄ rozmawiaĹa, zostaĹa odsuniÄta tak bezwzględnie, Ĺźe zachwiaĹa siÄ czy też upadĹa. WiÄksza postaÄ ruszyĹa w stronÄ piasku, lecz zatrzymaĹa siÄ na skraju h2o. - RĂłb... co mĂłwiÄ... ty rĂłb. Jej ruchy byĹy niezdarne, sĹowa niewyraĹşne czy też trudne do zrozumienia. Kto to jest? Co one wszystkie tu robiÄ ? RozwaĹźania takie zostaĹy usuniÄtakie w cieĹ poprzez napĹyw gniewu, uczucie, jakiego nie zaznaĹa od przybycia na tÄ plaĹźÄ. RozdÄĹa nozdrza czy też rozpaliĹa pierĹ. - JakaĹź to fargi, wielki robak, stoi tu przede mnÄ czy też wydaje rozkazy? Automatycznie przybraĹa wĹadczy ton. Fargi gapiĹa siÄ na niÄ nic nie rozumiejÄ c, nie pojmujÄ c padajÄ cych nazbyt szybko sĹĂłw. Vaintè dostrzegĹa to czy też przemĂłwiĹa akurat, tym razem wolniej czy też proĹciej. - Cicho. JesteĹ niĹźsza przed wyĹźszÄ . RozkazujÄ ci. Podaj imiÄ. - By zostaÄ zrozumianÄ , musiaĹa to powtĂłrzyÄ w jeszcze prostszej formie, posĹugujÄ c siÄ gĹĂłwnie ruchami rÄ k czy też zmianami barw. - Velikrei. - Vaintè zauwaĹźyĹa z zadowoleniem, Ĺźe fargi opuĹciĹa rÄce czy też pochyliĹa ciaĹo w geĹcie niĹźszoĹci. Tak naleĹźy. - Na piasek. Siadaj. MĂłw - rozkazaĹa Vaintè, siadajÄ c na ogonie. Fargi wyszĹa na plaĹźÄ czy też rĂłwnieĹź usiadĹa, ustawiajÄ c rÄce w geĹcie wdziÄcznoĹci. To groĹźÄ ce jej przedtem stworzenie dziÄkuje obecnie za otrzymywanie rozkazĂłw. Na ten widok inne fargi wynurzyĹy siÄ powoli z morza, stanÄĹy w pĂłĹkolu, gapiÄ c siÄ z otwartymi ustami. PoznaĹa to ustawienie czy też zaczÄĹa rozumieÄ, kim sÄ czy też co tu robiÄ . świetnie, Ĺźe siÄ tak staĹo, bo od Velikrei niewiele mogĹa siÄ dowiedzieÄ. Vaintè musiaĹa z niÄ rozmawiaÄ, bo jako jedyna potrafiĹa choÄ trochÄ porozumiewaÄ siÄ w yilanè. PozostaĹe to tylko duĹźe elininyil, niedojrzaĹe mĹode. Ĺťadna z nich nie miaĹa imienia. PorozumiewaĹy siÄ jedynie najprostszymi ruchami czy też barwami, ktĂłrych wyuczyĹy siÄ w morzu, czasem tylko wzmacniajÄ c to jakimĹ niewyraĹşnym dĹşwiÄkiem. DowiedziaĹa siÄ tylko owego, Ĺźe w ciÄ gu dnia ĹapaĹy ryby. NocÄ spaĹy na brzegu. SkÄ d przybyĹy? Z jakiego miejsca, wiedziaĹa bez pytania - z miasta. Gdzie ono leĹźy? Gdy Velikrei w koĹcu zrozumiaĹa pytanie, spojrzaĹa na pusty ocean czy też wskazaĹa na pĂłĹnoc. Nie potrafiĹa nic dodaÄ, dalsze wypytywanie niczego nie daĹo. Vaintè zrozumiaĹa, Ĺźe to wszystko, co moĹźe wydobyÄ z Velikrei. Nie potrzebowaĹa mimo wszystko kolejnych danych, wiedziaĹa juĹź, kim sÄ . To odrzucone. OpuĹciwszy plaĹźe narodzin, weszĹy do oceanu. ĹťyĹy w nim czy też dorastaĹy, aĹź wreszcie dojrzaĹe wynurzyĹy siÄ z h2o, zdolne fizycznie do przebywania na lÄ dzie. PoszĹy plaĹźÄ do leĹźÄ cego za niÄ miasta, ktĂłre miaĹo je przyjÄ Ä, nakarmiÄ czy też wchĹonÄ Ä. Ewentualnie. W kaĹźdym mieĹcie Yilanè Ĺźyje siÄ identycznie. ZauwaĹźyĹa to osobiście we wszystkich miastach odwiedzanych poprzez siebie. SÄ w nich Yilanè krzÄ tajÄ ce siÄ przy rozlicznych zajÄciach czy też pomagajÄ ce im fargi. Na gĂłrze tkwi eistaa, doĹy tworzÄ niezliczone fargi. Bezimienne, jednakowe, nie od odróşnienia, sÄ wszÄdzie, snujÄ siÄ grupami po ulicach, przyglÄ dajÄ siÄ wszystkiemu, co ciekawe. NiektĂłre siÄ mimo wszystko wyróşniaĹy. Inteligentniejsze, zdolne do nauki jÄzyka, stopniowo 48 mĂłwiĹy coraz dobrze, aĹź stawaĹy siÄ Yilanè. DziÄki umiejÄtnoĹci porozumiewania siÄ powoli wydostawaĹy siÄ z masy lepszych fargi, uzyskiwaĹy pozycjÄ Yilanè, mĂłwiÄ cych. WĹÄ czaĹy siÄ w funkcjonowanie miasta. Najzdolniejsze mogĹy wznieĹÄ siÄ jeszcze wyĹźej, zostaÄ pomocnicami badaczy, od ktĂłrych czerpaĹy wiedzÄ, rozwijajÄ c swe talenty czy też poprawiajÄ c poĹoĹźenie. KaĹźda eistaa byĹa kiedyĹ fargi na plaĹźy; nie byĹo Ĺźadnych stanowisk dla nich niedostÄpnych.