Nikodemus nigdy jeszcze nie widział tego miejsca, ale dobrz
Nikodemus przenigdy jeszcze nie widział tego miejsca, ale dobrzeje znał. Miasto obrastało półksiężycową zatokę niczym strup wokół blizny. Dalej w głębi lądu wznosiło się pięć wzgórz. Nawet z takiej odległości widział niszczejące marmurowe ściany cytadeli. Poza a także ponad tym wspomnieniem starożytnego świata wysoko w niebo sięgał Pałac Neosolarny, którego magicznie wypolerowane mosiężne dachy odbijały czerwony wschód słońca. Nagle świat zamarł. Nikodemus z rozciągniętymi skrzydłami zawisł nieruchomo w powietrzu. W jakiś sposób stał się więcej niż jedną osobą. Był dziś starym rybakiem patrzącym w górę znad zatoki na dziwne latające stworzenie. Był także żebraczką gapiącą się z alejki na unoszący się na niebie sześcian litej czerni. A przy tym wszystkim był równocześnie młodym praktykantem magii, śpiącym daleko, w odległej Wieży Bębna. Nagle wybuchł w nim płomień bezrozumnej nienawiści. Świat odżył a także znów stał się wspaniałym uosobieniem szponów, skrzydeł a także kłów. Zanurkował. Powietrze świszczało, w miarę jak miasto pędziło mu naprzeciw. Na chwilę przed uderzeniem rozpostarł skrzydła a także zamachnął się tylnymi nogami na pałac. Szpony uderzyły o dach, wzbijając kamienie a także metal w powietrze niczym krople płynu. Machając potężnymi skrzydłami, wypuścił strumień ognia w otwartą ranę pałacu. Potrzebował jeszcze ośmiu przelotów, by wywrócić centralną wieżę. promienie słoneczne już wstało, ale dym ze wznieconych pożarów przyćmił jego blask do jasnej poświaty. Pierwsi atakujący byli nic nieznaczącymi istotami, równie bezradnymi jak mrówki, które przypominali w swoich metalowych zbrojach a także gęstych regimentach. Nadbiegli z krzykiem od strony miasta. Dzięki łuskom strzały powodowały jedynie lekkie ukłucia bólu. Wzbił się wysoko w powietrze, po czym rzucił się do gwałtownego nurkowania. Żołnierze zamigotali włóczniami a także pikami, ale w ostatniej momencie rozłożył skrzydła a także skręcił w prawo, wyciągniętymi szponami uderzając w ścianę. Spadający gruz zgniótł większość obrońców, pozostałych zmuszając do ucieczki. wylądował na szczycie sypiącego się muru a także zakończył życie ocalałych wąskimi strużkami ognia. Gdy znów się poderwał do lotu, z cytadeli wystrzelił łuk srebrzystego magnusa, trafiając go tuż nad prawą przednią łapą. Uderzenie posłało go ku ziemi a także tylko dzięki desperackiej obowiązków skrzydeł udało mu się utrzymać w powietrzu. Powoli odzyskał pierwotny pułap a także zwrócił się w stronę cytadeli. Gdy się zbliżał, ze ścian wystrzelił ku niemu drugi atak tekstowy. Przygotowany na to Nikodemus uchylił się przed czarem a także zanurkował w stronę grupki magów, którzy rzucali czary bojowe. Kilku ludzi w czarnych szatach uciekło, ale większość została na miejscu, wznosząc ścianę tekstu. Pojedyncze uderzenie ogona roztrzaskało tarczę, odsłaniając magów przed jego ognistym oddechem. Z radości przewrócił kolejny mur a także ryknął z siłą, od której zadrżały mu zęby. mimo wszystko świat eksplodował dziwnym ogniem. Wszędzie wokół niego ze spadających kamieni wystrzeliły pomarańczowo-czarne płomienie. palący ból pobudził jego odruchy. Skoczył w powietrze, ale ogień wzniósł się razem z nim. Niegasnące płomienie migotały a także plątały się w podmuchach uderzeń jego skrzydeł. Cóż to za dziwna magia? Nikodemus ryknął. Potem zobaczył ich, jak prezentują się zza zginających światło podtekstów – całą grupę piromantów w pomarańczowych szatach. Zasadzka! Wleciał prosto w czar napisany w pirokinetycznym języku magów ognia. teraz ognisty tekst wżerał się w jego łuski, zmieniając wspaniałe ciało w popiół. Spanikowany Nikodemus gorączkowo machał skrzydłami. Na wschodzie, w porannym świetle błyszczał ocean. Woda! Może ona zdoła zgasić tekstowy ogień. Kilkoma potężnymi machnięciami skrzydeł oddalił się od cytadeli a także wzniósł wysoko nad